Na miejscu pikiety obecni byli funkcjonariusze szkockiej policji. W następstwie protestu dokonano pięciu aresztowań. Zatrzymano osoby, które w najbardziej wyrazisty sposób łamały zasady dotyczące dystansowania społecznego.
Inspektor David Robertson z Edinburgh City Division skomentował zaistniałą systuację:
Nasze podejście podczas pandemii polegało na kontaktowaniu się z opinią publiczną, wyjaśnianiu przepisów i wytycznych, zachęcaniu do przestrzegania obostrzeń, a – w ostateczności – egzekwowaniu prawa pod postacią aresztu. (…) Zostaliśmy poinformowani o zgromadzeniu na The Meadows w Edynburgu około godziny 13:00 w sobotę 20 marca (…) Funkcjonariusze zachęcali uczestników do przestrzegania przepisów, jednak zmuszeni zostali do aresztowana pięciu osób. Wciąż apelujemy do wszystkich, aby postąpili właściwie, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa
Boris Johnson bliski wprowadzenia drakońskiego prawa
O ile w Szkocji wszelkie protesty przebiegają spokojnie, a do łamania prawa dochodzi w jednostkowych przypadkach, o tyle na południe od granicy wiele protestów przybiera znacznie mniej „piknikową” formę.
W ubiegłym tygodniu najgłośniej było o sprawie Sarah Everard, która została uprowadzona i zabita, gdy wracała do domu z domu przyjaciela. O popełnienie zbrodni oskarżono funkcjonariusza policji, Wayne’a Couzensa. Ludzie wylegli na ulice, domagając się większej ochrony i zapewnienia bezpieczeństwa dla obywateli ze strony władz.
Masowe zgromadzenia organizowane w czasie pandemii, nie podobają się rządzącym. Jak donosi Business Insider, premier Boris Johnson jest zwolennikiem wprowadzenia nowej, kontrowersyjnej ustawy, która zabroniłaby organizowania wszelkich głośnych protestów. Osoby, które brałyby czynny udział w spędach prowadzących do niepokojów społecznych, musiałyby się liczyć z wyrokami karnymi sięgającymi nawet 10 lat więzienia.
Ustawa stworzyłaby również nowe ograniczenia dotyczące miejsc organizacji protestów, wprowadzając długoletnie kary pozbawienia wolności za niszczenie własności publicznej.
Pomysł wprowadzenia tak surowego prawa nie podoba się obrońcom praw człowieka. Apelują oni o szukanie alternatywnych rozwiązań, uwzględniających poszanowanie podstawowego prawa jednostki do otwartego wyrażania swojego niezadowolenia.
Czytaj również:
- „Miarka się przebrała!” – reakcja Lothian Buses po chuligańskich atakach na edynburskie autobusy
- Gangi dzieci zagrażają mieszkańcom miasta