O tym, że jazda po centrum szkockiej stolicy nie dostarcza zbyt wiele przyjemności, wie każdy, kto próbował przeciskać się po ciasnych uliczkach miasta, omijać dziury w drogach i nie stać w ciągnących się korkach. Nie mówiąc już o próbach zaparkowania w centrum, które często kończą się bezowocnym krążeniem po okolicy.
Radni Edynburga od kilku lat nie ukrywają, że ich ambicją jest uczynienie stolicy „strefą wolną od aut”. W mieście wprowadzono całą sieć ulic z obowiązującym limitem 20 mph, wzmożono kontrolę nieprawidłowo zaparkowanych samochodów, a w ostatnim czasie regularnie instaluje się kolejne kamery, które mają rejestrować nieprawidłowości na drodze.
Przed dwoma tygodniami siecią kamer obleczono kolejne ulice:
- Corstorphine Road – w kierunku wschodnim, między Ormidale Terrace i Murrayfield Gardens
- Drum Brae South – w kierunku południowym, między Templeland Road i Corstorphine Bank Terrace
- Duddingston Park – w kierunku południowym, między Park Lane i Duddingston Crescent
- Duddingston Park South – w kierunku północnym, między Baillie Terrace i Duddingston Crescent
- Stenhouse Drive – w kierunku zachodnim, na północ od numeru 125
Mandaty za wjeżdżanie na buspasy sięgają 60 funtów, a w listopadzie właściciele aut masowo zaczęli skarżyć się na otrzymywanie upomnień.
Jeden z Polaków mieszkających w Edynburgu, który pracuje jako kierowca, złości się:
Rozumiem, że miasto potrzebuje dużo pieniędzy w czasie pandemii i stąd pomysły z kamerami na każdym rogu, ale to jest przykład nakładania kolejnych absurdalnych ograniczeń, aby w ukryty sposób wyciągnąć kasę z ludzi (…) Sam w ciągu ostatnich kilku dni dostałem dwa upomnienia za krótką jazdę po buspasie. Rzecz w tym, że czasem nie da się tego uniknąć. Jeśli w korku stoi kilkadziesiąt samochodów, a ty musisz zaraz skręcić, to oczywiste, że zjedziesz na chwilę na bok, aby oszczędzić sobie godzinnego stania w miejscu.
Paradoksy zielonej stolicy
Kierowcy jawnie wypychani są z centrum, a kolejne części miasta stają się „strefami wolnymi od ruchu”. W bieżącym tygodniu w tym kontekście głośno o takich ulicach, jak Craigs Crescent, Craigs Avenue, North Gyle Road, Craigs Gardens, czy North Gyle Terrace. Każda z nich została właśnie odcięta od ruchu samochodowego. Co warte podkreślenia – bez wcześniejszych konsultacji ze zdezorientowanymi mieszkańcami.
Ambicje, by Edynburg stał się miastem krystalicznie czystego powietrza, na pewno są warte uznania. Ale dążenie do tego za wszelką cenę, często wbrew interesom samych mieszkańców i przy wykorzystaniu ich nieświadomości, zakrawa na miano „eko-terroru”.
Bo ostatecznie to chyba miasto powinno być dla ludzi, a nie ludzie – dodatkiem do miasta?
Czytaj również:
- W Edynburgu mieszka 628 przestępców seksualnych. Najwięcej w tych dzielnicach
- Szkocja: jak otrzymać nowy zasiłek na dzieci? Tłumaczymy krok po kroku