Szkockie media wskazują, że obawy po wtorkowym wyborze Borisa Johnsona na premiera UK, mogą stanowić bodziec do przyspieszenia organizacji drugiego referendum w sprawie szkockiej niepodległości.
Chociaż sam Johnson nieraz zarzekał się, że po objęciu stanowiska nie dopuści do żadnych rozłamów na Wyspach, to jednak od samego początku spotyka się z presją ze strony opozycji. Nicola Sturgeon gratulując nowemu szefowi państwa w kanale STV News, powiedziała:
“Zastanawiamy się, czy w obliczu tej nowej sytuacji politycznej nie powinniśmy przyspieszyć prac nad organizacją drugiego referendum ws. niepodległości Szkocji (…) Mamy pewne obawy wobec objęcia urzędu przez kogoś z takimi poglądami, jak Johnson (…) wobec czego moje przesłanie do niego oraz wzystkich, którzy przyjmują niedemokratyczną postawę myślenia, że mogą zablokować wolę szkockiego naodu, brzmi: – Możesz sprzeciwiać się niepodległości Szkocji, ale nie powinieneś sprzeciwiać się prawu Szkotów do zagłosowania w tej sprawie!”
Nicola Sturgeon powtórzyła też, że północ nie głosowała za Brexitem, zaś wyjście z Unii Europejskiej – w jakiejkolwiek formie – będzie bardzo szkodliwe zarówno dla Szkocji, jak i całego Zjednoczonego Królestwa.
Pierwsza Minister dodała też, że publiczne zobowiązanie się Borisa Johnsona do przeprowadzenia wyjścia z Unii do 31 października br. jest błędem i wystawia na szwank dobrobyt wszystkich ludzi mieszkających na Wyspach.
Boris Johnson po obwołaniu go nowym premierem, zajął się kompletowaniem swojego gabinetu. Powszechnie oczekuje się, że wszystkie czołowe stanowiska w rządzie obsadzone zostaną zwolennikami twardego wyjścia z Unii Europejskiej.
(jn)