W przemówieniu telewizyjnym wyemitowanym we wtorek wieczorem w stacji Sky News, Keir Stramer wygłosił apel do rządzących o podjęcie „masowej, natychmiastowej i całodobowej” akcji szczepienia ludzi mieszkających na Wyspach.
Stramer powiedział, że trudna sytuacja, w jakiej znalazł się kraj wymaga „podjęcia nowej, solidarnej umowy między rządem a narodem brytyjskim. Jej treść będzie prosta: Ludzie zostają w domach, a rząd dostarcza szczepionkę” – tłumaczył.
Polityk wyraził przekonanie, że kraj, który jako pierwszy na świecie rozpoczął masowy program szczepień, jest w stanie w pełni podołać temu wyzwaniu.
Jak powiedział:
Miliony dawek tygodniowo powinny dotrzeć do każdej wioski i miasteczka, na każdą główną ulicę i do każdej przychodni lekarskiej do końca miesiąca (…) Potrzeba nam tego, aby nasze przedsiębiorstwa i usługi publiczne działały ramię w ramię dla wspólnego dobra (…) Uczestniczymy w wyścigu między wirusem a szczepionką. A jeśli zjednoczymy się jako naród, możemy wygrać.
Stramer zaapelował również do opinii publicznej o „ponowne rozpalenie ducha minionego marca”, kiedy to Brytyjczycy stawali w oknach i na gankach swych domostw, aby oklaskami dodawać otuchy pracownikom stojącym na pierwszej linii w walce z wirusem.
Marzenia się spełniają
O ile powszechne, obowiązkowe szczepienie – przynajmniej na razie – pozostanie w sferze życzeń polityka, o tyle akcja oklaskiwania pracowników służby zdrowia, mundurowych i wszystkich, którzy każdego dnia pozostają w pracy, właśnie powraca.
Pod zmodyfikowaną nazwą „Clap for heroes”, w czwartkowe wieczory oklaskiwać będziemy wszystkich, którym do tej pory udało się utrzymać pracę i z oddaniem wykonują ją dla dobra narodu.
Jednak polityczni oponenci wytykają słabe punkty akcji. Sygnalizują, że intencje zwykłych, klaszczących w dłonie ludzi będą na pewno dobre – chodzi przecież o okazanie wdzięczności ciężko pracującym – ale szybko mogą zostać przeinaczone i ukazane jako poparcie dla polityki lockdownów, coraz większych obostrzeń i zaciskającej się pętli, która prowadzi do pozbawienia nas podstaw wolności. A więc tego, co w rozumieniu społecznym od wieków traktowane było jako największa wartość.
Protesty w Edynburgu i Szkocji
Informacje o niejednoznacznych pomysłach politycznych na walkę z przeciągającą się pandemią, budzą coraz bardziej zauważalny – choć nadal nieporównywalnie mniejszy, niż w kontynentalnej części Europy – opór.
Grupa aktywistów zrzeszonych pod szyldem Scotland Against Lockdown zapowiedziała dwa eventy przeciwko rosnącym obostrzeniom.
- W sobotę, 9 stycznia o godz. 12 wiec na George Square w Glasgow.
- W poniedziałek, 11 stycznia „March for Freedom„, czyli przemarsz od Holyrood Park do stanowiącej oficjalną rezydencję Pierwszej Minister Szkocji Bute House.
Prowadzący grupę zapewniają, że „nie chcą wprowadzać rebelii, a tylko otworzyć mieszkańcom Szkocji oczy na to, co dzieje się wokół. I uczulić społeczeństwo na ryzyko związane ze ślepym przyjmowaniem narzucanego z góry punktu widzenia.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Boris Johnson oznajmił, że do tej pory w Wielkiej Brytanii pierwszą dawkę szczepionki przeciw koronawirusowi przyjęło 1,3 mln ludzi. Wśród nich – 23% wszystkich mieszkańców Anglii powyżej 80 roku życia (650 tys. osób).
Westminster zobowiązał się do zaszczepienia 13,9 mln najbardziej narażonych do połowy przyszłego miesiąca.
Czytaj również:
- Zamknięcie szkockich lotnisk. Loty z Warszawy i Krakowa odwołane!
- Zaginiony Polak z Edynburga nie żyje. Znaleziono ciało
- Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter w górnej części strony, aby pozostać na bieżąco z wiadomościami z Edynburga i Szkocji ⬆️