Nie milkną echa niedzielnej decyzji Borisa Johnsona o wprowadzeniu drugego lockdownu w Anglii. Niespodziewane oświadczenie odbiło się szerokim echem na północy kraju. Pierwsza minister Szkocji zażądała od premiera deklaracji, że pieniędzy w budżecie wystarczy również w przypadku przymusowego odcięcia Szkocji.
Przypomnijmy: Boris Johnson ogłosił w sobotę, że program urlopów zostanie przedłużony do 2 grudnia w związku z blokadą w całej Anglii, a pracownicy będą otrzymywać 80 procent wynagrodzenia, do 2500 funtów miesięcznie.
Podczas konferencji prasowej Nicola Sturgeon powiedziała, że wprawadzie wolałaby, aby Szkocja korzystała z wprowadzonego dzisiaj, pięciopoziomowego systemu odcinania najbardziej zainfekowanych regionów kraju, niemniej poważnie rozważa nową opcję „lockownu prewencyjnego”, który miałby zostać wdrożony równolegle ze startem programu w Anglii, czyli już za kilka dni.
Sturgeon postawiła sprawę jasno, mówiąc, że jej dylemat polega na tym, czy wprowadzać ogólnokrajową blokadę teraz, kiedy w kasie Westminsteru znajdują się desygnowane na to środki, czy też odczekać na faktyczną potrzebę, w przypadku, gdy poziom zachorowań zacznie mocno wzrastać. W tym drugim scenariuszu chciałaby mieć jednak 100% gwarancję, że Boris Johnson nie wskaże na pusty Skarb Państwa i że w budżecie na pewno znajdą się pieniądze na ten cel.
Alternatywną opcją dla „pełnego lockdownu” mogłoby być wprowadzenie całkowitej blokady, ale tylko w tych miastach i regionach, które już teraz znajdują się w 3 lub 4 poziomie (Jakie to lokacje, informowaliśmy w materiale „Szkocja podzielona na strefy. Sprawdź ograniczenia w swoim regionie” – przyp. red.) Takie rozwiązanie również pozwoliłoby na kontynuowanie programu pokrywania pensji pracowniczych z budżetu Zjednoczonego Królestwa.
Kiedy decyzja?
Jak zadeklarowała Sturgeon:
Decyzję, co do dalszych ruchów Szkocji podejmiemy niezwłocznie (…) I chociaż wybranie drogi lockdownu nie byłoby łatwe, nie ma wątpliwości, że dalsza dostępność szerszego programu subsydiowania pensji pracowniczych – czyli tego, o czym mówił w sobotę premier Johnson – sprawiłaby, że byłoby to łatwiejsze do przejścia dla nas wszystkich.
Dodatkową korzyścią takiego obrotu spraw byłaby możliwość poluzowania restrykcji w okresie świąt Bożego Narodzenia. Jeśli udałoby się mocno stłumić wzrost poziomu zachorowań, mieszkańcy Szkocji mogliby mieć uzasadnione nadzieje na taki właśnie ruch pod koniec grudnia.
Fot. Not a normal Saturday in Glasgow by Daniel, (CC BY 2.0), źródło: The Herald Scotland
Czytaj również: